Hej!
Mamy już drugi dzień Świąt, a ja dalej pojawiam się tu raz na ruski rok. Cóż, może oficjalnie uznajmy, że jeśli Caro napisze jakiegoś posta z WŁASNEGO LAPTOPA, to możemy otwierać szampana.
Tak, moi drodzy - w dalszym ciągu mój lapek jest w stanie, no, gorszym niż powinien być.
Święta mijają mi całkiem miło, prezenty mogę uznać za strzał w dziesiątkę. Wigilię spędziłam w rodzinnej atmosferze (ah, pomińmy to, że w przeciągu kwadransu z siedmiu osób, zrobiło się trzynaście, a takie zaskoczenie to było już za dużo na moją jadalnię) z pysznymi daniami (zjadłam mało, ledwo zdołałam wepchnąć w siebie barszcz lmao).
No, w każdym bądź razie przybyłam tutaj by opowiedzieć Wam miłą historię ze screenami w roli głównej.
Otóż jak zwykle przy okazji wizyty u mojego wujka skorzystałam z jego komputera, a co za tym idzie - weszłam na SSO i od razu rzuciłam się na zadania z Mistfall. Dzięki mojej przerwie i 300 sc z kalendarza uzbierałam kasiorkę na konisia - oczywiście, że wybrałam Connemarę. Co jak co, te kuce są przecudowne i musiałam mieć choć jednego w swojej stajni.
Skończyłam zadania w dość szybkim czasie, ba, zdołałam nawet pograć trochę z przyjaciółką przed powrotem do domu. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie porobiła parę fotek.
Przesłałam je sobie na Skype’a by móc na spokojnie obrobić je sobie na telefonie.
I tu zaczyna się jazda!
Wszystko było okej do momentu, kiedy postanowiłam dodać na nie podpis Ciekawskiej Stajni. Nieważne co bym zrobiła - to cholerstwo za chiny lodowe nie chciało się poprawnie zapisać. Mimo, że na messengerze, czy gdziekolwiek indziej miało transparentne tło, mój telefon zmieniał je na białe.
W końcu, wkurzyłam się, bo próbowałam wszystkiego - aplikacji zmieniających PNG na JPEG, jakieś do usuwania tła, nic, dupa blada. Stwierdziłam, że dobra, dam w rogu napis „C.Firebell” i będzie gicior.
Tylko problem w tym, że zdjęć jest osiem i z każdym musiałabym się męczyć.
Moglibyście napisać „To je dodaj bez tego podpisu, co za problem jezu” - jestem okropnie przewraźliwiona na punkcie kopiowania i przywłaszczania sobie cudzych zdjęć, dlatego na swoje własne zawsze staram się dodać jakiś podpisik.
Dlatego w tym poście wstawię dwa zdjęcia, które jeszcze chciało mi się podpisać. Resztę zaś znajdziecie na moim instagramie - caroline_firebell.
Przechodząc do samego terenu i kuców - obie rzeczy są fe-no-me-nal-ne! Mistfall jest przepiękny, taki bajkowy i tajemniczy, bardzo realistyczny i z niecierpliwością czekam na otwarcie jego pozostałych części. Nowe konie za to totalnie urzekły mnie swoimi animacjami - to, jak ruszają chrapkami, czy ich chody to miód na moje serce. Dla mnie ode w ogóle same w sobie są słodziachne.
(Błagam, wybaczcie mi te szpetne napisy, na instagramie ich nie ma)
Więc, nah, to tyle w tym poście. Pewnie domyślacie się, że swojego jakże cudownej urody podpisu na koniec również nie dodam - brawo, dokładnie tak. (:
No, życzę Wam (trochę późno) wesołych świąt!
Caro